Tego mi było trzeba... mruknęła cicho Rilla wsłuchując się przez krótką chwilę w uspokajający szum wodospadu, do którego dotarła. Przystępując do konia zdjęła z niego siodło i ogłowie po czym pozwoliła, by oddał się beztroskiemu szaleństwu na trawiastych wzgórzach.
Sama zdjęła buty i usiadła u rozwidlenia niewielkiego jeziorka, do którego wpadała woda z wodospadu. Lodowaty żywioł muskał jej nagie stopy, a ona przymknęła oczy i oddała się mu zupełnie...
Niewiadomo kiedy obudził ją tętęt kopyt - oczywiście jej siwusa, który właśnie cwałował przed siebie, nie wiadomo dokąd. Rilla przeciągnęła się i sturlała na trawę. Jej szeroko otwarte oczy przypatrywały się wieczornemu niebu.
Po kilkunastu minutach osiodłała konia i ruszyła ku biurze pracy. Wieczór zdawał się osiągać apogeum, by niedługo ustąpić miejsca nocy.
---------> Biuro Pracy